- Tato! Tato, gdzie jesteś? - zaczęła wołać.
- Tutaj co się stało? - stanął przed nią z rękami złożonymi w charakterystyczny dla niego sposób.
- Francesca wpadła na pomysł, abym nie musiała wyjeżdżać do internatu. Uzgodniła ze swoim tatą żebym mogła u nich zamieszkać. Wystarczy tylko, że ty się zgodzisz. Obiecuję, że będę się dobrze zachowywała - spojrzała błagalnym wzrokiem.
- Nie zgadzam się.
- Dlaczego? Nie możesz niszczyć mi życia, bo tobie się tak podoba - wykrzyczała mu.
- Skończ już tą dyskusję. Powiedziałem już. Do pokoju! Violetta do pokoju!
- Dobrze pójdę trzymaj mnie dalej zamkniętą w wieży. Swoją drogą gratulacje, po raz kolejny udało ci się zmarnować moje życie, zadowolony? - było to pytanie retoryczne, nie czekała na odpowiedź i udała się na górę.
Wyciągnęła telefon i wykręciła numer swojej przyjaciółki.
- Fran posłuchaj mój tata się nie zgodził. Przepraszam - rozłączyła się.
Wyjęła swój pamiętnik i pisała swoje własne przemyślenia. Zadumana nie mogła sobie wyobrazić jak teraz będzie wyglądało jej życie. Gdy tak myślała to coraz bardziej się smuciła. Nagle do pokoju wpadł Federico.
- Violu słyszałam kłótnię z twoim tatą, jeśli o mnie chodzi to mogę ci pomóc w mediacji z nim. według mnie dobrym pomysłem jest mieszkanie u Franceski.
- Wiem to, ale niestety mój ojciec nie liczy się z moimi uczuciami. Dla niego liczy się tylko on i Jade, a na dodatek Angie wyjechała i nawet nie mam przy sobie swojej najbliższej rodziny. Co ja teraz zrobię? Chcę kontynuować swoją karierę, ale nie mogę zrobić nic przeciwko niemu.
- Spokojnie jestem pewien, że wszystko pójdzie po twojej myśli - przytulił dziewczynę.
Nagle usłyszeli dźwięk jej telefonu.
- To Leon.
- Odbierz ja już idę nie będę ci przeszkadzał.
- Halo? Cześć Leon.
- Cześć wszystko w porządku? będziesz jutro w studiu?
- U mnie po staremu, nic nie jest dobrze. Nie wiem czy pójdę do szkoły. Nie mam nastroju na śpiewanie.
- Mam do ciebie przyjść?
- Nie, nie trzeba.
- Nie przeszkadzam ci już, musisz wypocząć. Mam nadzieję, że przyjdziesz jutro. Nie marnuj swojego głosu na jakieś kaprysy Germana i tej jego...yyy... no jak ona ma.......a Jade. Do zobaczenia.
Po rozmowie telefonicznej Violetta zaczęła układać się do snu. Nie chciała, aby nastał kolejny dzień. Wiedziała, że jej wyjazd zbliża się nie ubłagalnie, a ona nie chciała wyjechać, nie chciała porzucać swoich marzeń. Rano wstała jak nowo narodzona postanowiła, iż pójdzie do studia
- Witajcie - powiedziała rano przy stole.
- Jutro wyjeżdżasz.
- Oczywiście tato, a teraz wychodzę. Żegnaj.
Zdenerwowana wyszła z domu i przypominała sobie wszystkie dotychczasowe miłe wspomnienia. Podążała alejkami, które wydawały jej się jeszcze piękniejsze niż zwykle. Doszła do szkoły i od razu opowiedziała wszystkim o tym co działo się przy śniadaniu. Leon przytulił się, bo miał potrzebę uspokojenia jej.
- Violetto chcę przesłuchać twojej piosenki.
- Dobrze Beto już idę, zobaczymy się później.
- To straszne co jej się przytrafiło, nie mam pomysłu co zrobić - rzekł Leon.
- Ja, ja wiem!!! - krzyknęła Naty - co powiecie na to, aby w dzień jej wyjazdu kilka osób poszło do niej do domu? zmusimy jej tatę, aby nas wysłuchał.
- Świetnie, pójdziemy ja, ty, Camila, Fran i Leon - Maxi zatwierdził pomysł swojej dziewczyny. Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. Został tylko raper i brunetka o kręconych włosach. Patrzyli sobie głęboko w oczy, ale nie odzywali się. Głuchą ciszę przerwał głos dziewczyny o anielskim usposobieniu.
- Maxi ja bardzo cię koo.... - jej głos zatrzymał się - bardzo cię lubię, ale Ludmiła nie jest zadowolona z naszego związku.
- Kiedy w końcu przestaniesz o niej myśleć? Nie będziesz jej niewolnicą do końca życia. Ona sobie myśli, że każdy będzie patrzył co robi żeby Ludmi była najważniejsza, ale tak nie będzie. Musisz się otrząsnąć i znaleźć sobie nowych, lepszych i przede wszystkim prawdziwych przyjaciół.
- Tak pięknie to powiedziałeś, aż nie wiem co powiedzieć...
- Nic nie mów, po prostu mnie kochaj - chłopak zbliżył się do niej i.... pocałował ją.